O "muzycznych autostradach", zamiłowaniu do wędrówek i niechęci do zaszufladkowania rozmawiamy z muzykiem Januszem Radkiem.
Spotykamy się przed koncertem w Kielcach, wiadomo, że muzyka to pana pasja i sposób na życie ale poza nią istnieją także inne fascynacje.
Odpoczywam chodząc po górach. Ale nie jestem typowym alpinistą. Fascynują mnie lasy, ich koloryt, cisza, energia którą mi dają. Lubię miejsca dziewicze. Tatry są dla mnie za bardzo zaludnione, zdeptane. Wole Suwalszczyznę, Bory Tucholskie, Góry Sowie, Kotlinę Kłodzką, Roztocze. Wracam tam kiedy tylko mogę, piękne widoki, słońce ładują mnnie energetycznie. Marzę o tym by "schodzić" Bieszczady i południe kraju.
Wrócmy teraz do muzyki, ostatnio zmierzył się pan z kultowym repertuarem Czesława Niemena. Były jakieś obawy?
Może to zabrzmi nieskromnie ale ja znam swoja wartość. Długo pracowałem nad swoim warsztatem i wiem, że mam warunki głosowe dlatego nie bałem się zmierzyć z tym repertuarem. Zaznaczam jednak, że nie chciałem się ścigać z Czesławem Niemenem, chciałem tylko te niezwykłe piosenki zaśpiewać po swojemu. Chciałem opowiedzieć o miłości, bo teksty te są pełne miłości właśnie. Zwracają uwagę na miłość do miejsc, w których mieszkamy, do przyjaciół, na umiejętność radowania się drobnostkami, cieszenia się życiem. Chciałem przekazać młodszemu pokoleniu, które może nie znało twórczości Niemena, ten szczególny rodzaj wrażliwości, który możemy znaleźć w tych piosenkach. Ceniłem Czesława Niemena za osobowość, za podejście do publiczności i za genialne piosenki, które śpiewał. Ale nigdy nie chciałem pójść tą drogą stylistyczną. Wykorzystując te piosenki chciałem się przekonać czy my dzisiaj traktujemy piosenkę jako wartość, słuchamy tekstów, chcemy się nad nimi zadumać. Okazuje się, że tak. Skąd to wiem? Moja płyta sprzedała się w bardzo dużej ilości egzemplarzy.
.
.
Określany jest pan mianem kameleona muzycznego. Śpiewał pan w zespole heavy metalowym Zanderhous dziś utwory, które pan wykonuje są w zupełnie innej stylistyce.
Ja nie wpisuje się w żadne stylistyki, w żadne szufladki i w życiu do czegoś takiego nikt mnie nie namówi. Nie idę wąską, utartą muzyczną ścieżką mnie potrzebna jest autostrada. Ciągle szukam, próbuję, kiedy znajduje to realizuje ten projekt. Potem na nowo szukam i tak wciąż. W ten sposób się rozwijam. Moja publiczność się na to godzi i za to ją cenię. Oni wiedzą, że forma zależna jest od przekazu, bo to przekaz jest najważniejszy. A czy będę występował w piórach, czy skromnie odziany to już mnie nie interesuje.
Ja ciągle chcę prowokować do nowego myślenia. Nie chcę się na całe życie ubrać w jedną skórę, być porównywanym do kogoś. Kiedy się czemuś sprzeciwiam, jestem na coś w życiu zły to najczęściej wybieram formę teatralną, która jest najbardziej zjadliwa, ekspresyjna, a jak chce być bezpośredni to wybieram rocka, bo w tej stylistyce można się wykrzyczeć, wylać cały jad albo całe rozgoryczenie, a jak chcę być liryczny albo erotyczny to śpiewam bardzo subtelnie.
W mediach komercyjnych rzadko można usłyszeć pana utwory.
Komercyjne radia i telewizje są przedsiębiorstwami, które mają zarabiać pieniądze, nie mają misji są dla mas. Moja twórczość nie jest masowa, trafia do wybranej publiczności, dlatego nie przeżywam tego, że nie ma mnie w mediach. Dla mnie ważne jest to, że moja publiczność jest na koncertach, słucha mnie w domach, w chwilach dla siebie ważnych, wyjątkowych, czy dla relaksu. To mi wystarcza.
Dziękuję za rozmowę
Monika Włodarczyk