O początkach kariery, godzeniu życia osobistego z zawodowym i przywiązaniu do ziemi świętokrzyskiej rozmawiamy z prof. Marianną Janion czyli ... oddaj serce w kobiece ręce.
Jest Pani pierwszą kobietą profesor medycyny w województwie. Czy od zawsze chciała być Pani kardiologiem?
Jestem pierwszą kobietą, profesorem z dziedziny kardiologii, która uzyskała ten tytuł pracując od ukończenia studiów do chwili obecnej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach. Tutaj realizowałam swoje osiągnięcia zawodowe uzyskując kolejne etapy specjalizacji z chorób wewnętrznych i kardiologii. Pracę doktorską obroniłam w 1988 roku w Akademii Medycznej w Krakowie. Pracując w Kielcach zbierałam materiały na pracę habilitacyjną i wszystkie moje osiągnięcia naukowe związane są z pracą tu, w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym.
Tak naprawdę kardiologią zainteresowałam się w czasie studiów na Akademii Medycznej w Krakowie, kiedy to na III roku wstąpiłam do Koła Naukowego w Klinice Kardiologicznej prowadzonej przez Pana Profesora Władysława Króla. Zajęłam się badaniami związanymi z zawałem serca. Interesował mnie problem jak przebiega zawał serca u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym. Wiemy, że nadciśnienie jest jednym z czynników ryzyka chorób układu sercowo- naczyniowego, który wybitnie zwiększa częstość wystąpienia zawału serca. Jak się jednak okazuje u pacjentów z zawałem serca i nadciśnieniem tętniczym przebieg choroby jest często mniej powikłany i obarczony mniejszą śmiertelnością. Próba wyjaśnienia dlaczego tak się dzieje zaowocowała moją pierwszą pracą naukową, którą mogłam później zaprezentować na międzynarodowej konferencji studentów w Bratysławie w 1977 roku. To było takie moje pierwsze prawdziwe zetknięcie z nauką, a przede wszystkim z praktycznymi problemami medycznymi występującym w klinice. To były moje bardzo ważne i cenne doświadczenia. Dzięki temu udało mi się nawiązać kontakt z ludźmi, których pasją było rozwiązywania problemów kardiologicznych. Dziś, patrząc na swoją drogę życiową, muszę stwierdzić, że od samego początku studiów marzyłam o tym. Kardiologia stała się takim moim hobby. Poddałam się jej całkowicie i bardzo chciałam pracować w oddziale kardiologii.
Pracując w Kole Naukowym poznałam mojego późniejszego, pierwszego szefa, Pana Doktora Stefana Mareczka, który organizował od podstaw pierwszy w naszym województwie oddział kardiologii. Uruchomiono go 16 stycznia 1977 roku w Szpitalu Wojewódzkim w Kielcach. A ja właśnie 1977 roku kończyłam studia… Pan Doktor Mareczek wybierał lekarzy do pracy w nowym oddziale, ale niestety tylko mężczyzn. Liczyłam jednak nie tylko na łut szczęścia, miałam bowiem dyplom ukończenia wydziału lekarskiego z wyróżnieniem, rekomendacje profesora Władysława Króla i nie byłam już taką nowicjuszką z kardiologii. Doktor Mareczek znał moje zaangażowanie w rozwiązywanie problemów ludzi chorych i zdecydował, że dobrze było by mieć w zespole również kobiety. I w taki oto sposób ja i Pani Doktor Teresa Putała trafiłyśmy jako pierwsze kobiety do tego typowo męskiego Zespołu.
Doktor Mareczek był wybitnym klinicystą, lekarzem, który starał się wszechstronnie wejrzeć w dolegliwości pacjenta. Wracał wielokrotnie do wywiadów, szczegółowo analizował objawy i dopiero wtedy stawiał diagnozę oczywiście trafną i precyzyjną. Przy wszystkich tych dociekaniach i decyzjach byliśmy obecni. Uczył nas, że każdy człowiek choruje inaczej i dlatego ważne jest indywidualne i gruntowne poznanie wszystkich istotnych przyczyn i czynników ryzyka choroby. Było to dla nas, młodych lekarzy z dużą ilością wiedzy teoretycznej ale którą nie zawsze jeszcze potrafiliśmy przełożyć na język praktyki medycznej, doskonałą szkołą. Uczył, że jeśli potrafimy w czasie wywiadu nawiązać więź z pacjentem, uzyskać szczegółowe informacje o wszystkich dolegliwościach i okolicznościach które towarzyszą chorobie, a następnie wnikliwie przeanalizować te dane, to uwzględniając wyniki badania fizykalnego i badań dodatkowych oraz korzystając z posiadanej wiedzy potrafimy postawić trafną diagnozę i zaproponować właściwe leczenie. Gdy zaś choć jeden z elementów postępowania medycznego potraktujemy pobieżnie, to nasze leczenie może być nieadekwatne i pacjent nie odniesie z tego korzyści. Ja miałam szczęście, że trafiłam właśnie do takiego ordynatora, do takiego szefa, który tak wnikliwie analizował symptomy choroby. Z Zespołu, który stworzył Doktor Mareczek do dziś jeszcze wielu lekarzy w Świętokrzyskim Centrum Kardiologii. U każdego z nas pozostała też na zawsze wielka pokora z którą staramy się podchodzić do cierpień każdego, indywidualnego chorego.
Kardiologia pochłonęła mnie zupełnie. Dynamicznie chłonęłam wiedzę którą niosły nowe badania naukowe, uczestniczyliśmy bardzo aktywnie we wszystkich zjazdach, kongresach, posiedzeniach naukowych. Przede wszystkim jednak mozolnie dokształcaliśmy się zdobywając kolejne specjalizacje lekarskie - z zakresu chorób wewnętrznych pierwszego a potem drugiego stopnia, aż wreszcie specjalizację z kardiologii, którą zdałam z wyróżnieniem. Jak już wspominałam Akademię Medyczną w Krakowie również ukończyłam z wyróżnieniem i była to dla mnie przepustka do dodatkowej obok szpitala pracy w mieszczącym się w Kielcach Zespole Nauczania Klinicznego Akademii Medycznej w Krakowie. Zespół ten kształcił część przyszłych lekarzy - studentów starszych lat Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w kieleckich szpitalach. To była taka „filia akademii krakowskiej”. Do Kielc przyjeżdżali studenci IV, V i VI roku na zajęcia praktyczne. Dopiero co skończyłam studia i już rozpoczynałam zajęcia ze studentami. Było to dla mnie ogromne wyzwanie, bowiem sama miałam poczucie, że jeszcze bardzo niewiele umiem a już przyszedł czas, by przekazywać swoją wiedzę przyszłym lekarzom. To zmuszało mnie do ogromnej pracy, rzetelnego przygotowywania się. Kończyłam pracę, a często po męczącym 24 godzinnym dyżurze wracałam do domu i zasiadałam ponownie do książek. Zastanawiałam się jaki problem kliniczny będziemy analizować, na co powinnam zwracać uwagę, wertowałam książki, czasopisma medyczne. W ten sposób przygotowywałam się do zajęć. Dla mnie to była ciągła nauka zarówno całej interny jak i kardiologii. I tak codziennie. Praca, dyżury, nauka, studenci i wreszcie na końcu rodzina.
Niestety w 1981 roku Pan doktor Mareczek powrócił do Krakowa do pracy w Klinice. Naszym ordynatorem został doktor Czesław Witkowski, wspaniały człowiek, bardzo dobry lekarz. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że 8 lat później mój drugi szef bardzo poważnie chory, zmarł. I wówczas koledzy z Zespołu powiedzieli mi – „Ty masz zostać ordynatorem”. Było to12 lat po rozpoczęciu pracy, gdy już byłam po doktoracie z kardiologii. Ja na początku w ogóle nie przyjmowałam tego do wiadomości, nie akceptowałam tej propozycji. Zdawałam sobie sprawę z ogromnego wyzwaniem jakim jest prowadzenie Wojewódzkiego Oddziału Kardiologii. I kiedy rozważaliśmy w gronie znajomych i przyjaciół jak postąpić, wszyscy - zarówno Pan Doktor Mareczek jak i promotor mojej pracy doktorskiej Pan Profesor Tadeusz Horzela namawiali mnie, że to będzie najlepsze rozwiązanie. I w końcu zdecydowałam się, że wspólnie z Panem Doktorem Hubertem Konstantynowiczem wystartuję do konkursu. Mając doktorat i pewne doświadczenie udało mi się go wygrać, Doktor Konstantynowicz został moim zastępcą. Zostałam najmłodszym ordynatorem kardiologiem w Polsce i to jeszcze kobietą. Mogłam więc przez wiele lat, wspólnie z kolegami z Zespołu, rozwijać kielecką kardiologię. Były to dobre lata dla kardiologii, nastąpił bardzo dynamiczny rozwój. Było to dla nas ogromne wyzwanie i jednocześnie wspaniała przygoda zawodowa. Dzięki sponsorom, głównie dzięki kieleckiemu Exbudowi, udało nam się zdobyć nowoczesną aparaturę, a gruntowna praca i olbrzymie zaangażowanie wszystkich członków Zespołu powodowało, że świadczone przez nas usługi były na coraz wyższym poziomie, a nasi pacjenci byli coraz lepiej leczeni.
Czy nie czuła się Pani dyskryminowana w tym środowisku męskim jako kobieta?
Nie. Ja bardzo lubię współpracować z mężczyznami. Odpowiem szczerze, że dotyczy to również kobiet. W tej chwili w moim Zespole pracują zarówno koleżanki jak i koledzy - lekarze. Zasadniczym kryterium doboru ludzi jest to co sobą reprezentują. Wartościowym według mnie jest człowiek, lekarz, który jest skoncentrowany na problemie jaki ma do rozwiązania, na problemie chorego, lekarz który chce i potrafi ten problem rzetelnie rozwiązać. I jeśli ma takie podejście do swojego zawodu to płeć nie jest tu ważna. Ważny jest ten, kto ma dobry pomysł na rozwiązanie konkretnego problemu. I niezależnie czy to będzie trudna diagnoza lekarska, czy też trudna sprawa organizacyjna, ważne byśmy wszyscy byli skoncentrowani na tym problemie, chcieli i potrafili go rozwiązać. Ja zawsze w swoim życiu tak oceniałam ludzi i siebie. Nieważne komu w danym momencie przypisze się zasługi, ale ważne żeby problem był optymalnie rozwiązany. Przykładem może być diagnoza lekarska. W danym momencie analizujemy objawy, podsumowujemy wyniki badań i młodszy asystent jako pierwszy prawidłowo wyciąga wnioski, formułuje właściwą diagnozę. Wówczas śledzimy tok jego rozumowania i weryfikujemy jego ocenę, jeśli to jest diagnoza prawidłowa, to znaczy, że w tej sprawie on jest ważny. Podobnie w sprawach organizacyjnych. Powtarzam, najważniejsze jest wypracowanie optymalnego sposobu rozwiązania problemu, który przed nami stoi. A następnie ważnym jest, aby być skutecznym w swoim działaniu.
Z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym jest Pani związana od początku kariery. Czy choć na chwilę nie pojawiła się chęć zmiany placówki w większym mieście?
Urodziłam się i wychowałam na pięknej Ziemi Świętokrzyskiej. Czuję się dzieckiem tej Ziemi. Mieszka tu wielu członków mojej rodziny. Kocham ten region. Jest szczególnym regionem położonym w centrum Polski. Wydaje się, że powinien się dynamicznie rozwijać. Od 33 lat pracuję w Kielcach. Zaraz po studiach miałam poważne oferty pracy w Krakowie. Wówczas zdecydowały względy rodzinne, mieszkanie i fakt, że tu się najlepiej czułam. I do dziś tego nie żałuję.
A później jeszcze kilka razy wracał wątek pracy w Akademii i na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale najbardziej poważnie było kiedy będąc w podróży zagranicznej otrzymałam ciekawą propozycję. Ale taki pomysł tylko przez chwilę zagościł w mojej głowie. Uznałam, że jednak moje miejsce jest w Kielcach i bardzo się cieszę, że tu pracuję i tu mogę pomagać ludziom.
Jak Pni profesor udaje się pogodzić pracę zawodową z życiem rodzinnym?
To jest bardzo trudne do pogodzenia, ale zawsze starłam się dbać o to, aby rodzina była najważniejszą częścią mojego życia. Mam dwoje dzieci, z których jestem bardzo dumna. Córka jest lekarzem, syn skończył prawo. Trudno mówić o swoich dzieciach, ale jestem naprawdę z nich dumna. Wspólnie z mężem zawsze staraliśmy się stworzyć takie warunki i atmosferę w domu, by dzieci mogły wychowywać się i dorastać w tradycyjnej, zdrowej rodzinie. Dawaliśmy dobry przykład wzajemnego szacunku, poszanowania ludzkiej pracy i indywidualnych poglądów. No i oczywiście system wartości. Po latach mam co prawda bardzo wiele uwag co do siebie, bowiem rzeczywiście wiele wyzwań zawodowych które podejmowałam w moim życiu spowodowało, że mogłam mniej czasu poświęcać swoim dzieciom, swojej rodzinie, najbliższym. Bardzo pomagali mi moi rodzice, mój mąż, moja teściowa, która w takich momentach była zawsze bardzo blisko moich dzieci i której jestem bardzo wdzięczna za to. Ale dziś wyrzucam sobie, że tak bardzo rzadko uczestniczyłam w wystąpieniach przedszkolnych i szkolnych moich dzieci. Że tyle mi umknęło z ich dorastania. Dlatego teraz wszystkim mamom z mojego Zespołu udzielam zwolnienia, aby w takich ważnych dla Ich dzieci dniach im towarzyszyły. Ja tego nie robiłam i żałuję do dziś. Uważam, że kobiety mogą rozwijać się zawodowo, mogą też się realizować, ale jednocześnie nie powinny zaniedbywać obowiązków tam gdzie matka jest niezbędna dla dziecka, gdzie może go wspierać, swoją obecnością pomagać.
Ja jej to zawsze odradzałam. Zdawałam sobie sprawę jakie to jest poświęcenie. To nie jest praca na osiem godzin dziennie, to jest praca czasem na całą dobę, a właściwie to jest praca, praca, praca na całe życie. Życie lekarza, to rzeczywiście szczególne życie. Lekarz, który rzetelnie wykonuje swoją misję musi być na bieżąco z aktualną wiedzą medyczną, ciągle śledzić aktualne postępy w terapii, uczyć się i wdrażać je w swoim praktycznym postępowaniu. A jednocześnie trzeba być dostępnym dla pacjentów często na okrągło – 24 godziny na dobę. Jest to służba, której najistotniejszą wartością jest poświęcenie wszystkich swoich sił i możliwości dla niesienia pomocy potrzebującym chorym. Córka z pełną świadomością wybrała tę drogę. Skończyła studia z wyróżnieniem. Jest już po doktoracie, pracuje na Oddziale Intensywnej Opieki Kardiologicznej.
Jakie wyzwania stawia sobie Pani jeszcze w swojej pracy? Czy czuje Pani niedosyt, że jeszcze więcej mogę zrobić, ulepszyć dla pacjenta?
Mam wiele pomysłów na dalszy, dynamiczny rozwój kardiologii i czuję, że mogę jeszcze wiele sił temu poświęcić.
Czy to prawda, że serce kobiety znacznie się różni od męskiego?
Oczywiście, że się różni. Serce kobiety przede wszystkim mniej waży o te co najmniej 50, 60 gramów w porównaniu do serca u mężczyzn, również nasze tętnice wieńcowe są węższe. W czasie ciąży serce kobiety zwiększa swoje wymiary, by zapewnić odpowiedni dopływ krwi dla płodu, ale potem, po porodzie znów zmniejsza się. W związku z tym kobiety, zwłaszcza te które wielokrotnie rodziły, mają bardziej kręty przebieg naczyń wieńcowych. Problemy wieńcowe są u nas poważniejsze, trudniej się je diagnozuje, gorzej się nam z tymi problemami żyje, gorsze są wyniki naszego leczenia. Ponieważ średnice naszych naczyń wieńcowych są mniejsze niż męskich każda interwencja inwazyjna może dawać gorsze rezultaty. Poza tym organizm kobiety wydziela specyficzne hormony - estrogeny, które mają również znaczący wpływ na serce. U młodych kobiet, stanowią one fantastyczną ochroną dla serca. Niestety mamy błędne przekonanie, że jesteśmy do końca życia przez nie chronione. Tymczasem to trwa tylko do okresu menopauzy. Po tym okresie ich ochronna rola wygasa. Tymczasem my kobiety pozostajemy z niekontrolowanym i nieleczonym nadciśnieniem tętniczym, z zaburzeniami gospodarki lipidowej, co uwzględniając dodatkowo stresy dnia codziennego skutkuje wybitnie zwiększoną zachorowalnością na zawał serca, udar mózgu, niewydolność serca. I to jest bardzo niepokojące zjawisko. Dlatego musimy mieć świadomość tych problemów, znać swoje czynniki ryzyka, kontrolować je, monitorować swoje ciśnienie, poziom cholesterolu, cukru w surowicy krwi… Jeszcze poruszę problem palenia tytoniu. U kobiet palenie tytoniu jest wielokrotnie bardziej szkodliwe niż u mężczyzn. Tymczasem kiedy obserwujemy z jaką beztroską coraz więcej dziewczyn i młodych kobiet sięga po papierosa nie sposób zapytać: - Co wy robicie? Powinniśmy absolutnie walczyć z tym nałogiem, zarówno u siebie jak i u członków swojej rodziny.
Jesteśmy jednak kobietami i uwzględniając takie nasze przymioty jak wrażliwość, delikatność, wyrozumiałość, pogodę ducha, miłość macierzyńską i umiejętność okazywania wsparcia rodzinnego mimo istniejących różnic potrafimy w naszym dobrym, wypełniającym się i harmonijnym sposobie życia, życia w zgodzie z naturą, nadrobić i nawet przewyższyć te negatywne cechy. Tajemnica to odpowiedni prozdrowotny styl życia. Dużo ruchu, odpowiednia dieta, eliminacja stresów i złych nałogów, miłość do najbliższych i bliźnich, zwykła ludzka życzliwość i tolerancja - to jest najlepsza recepta na zachowanie zdrowia.
Dziękuje za rozmowę