Z szefem resortu rolnictwa rozmawiamy o najważniejszych problemach polskiej wsi oraz… obiadach żony.
– Panie Ministrze, zanim porozmawiamy o teraźniejszości i najważniejszych problemach polskiego rolnictwa, wybiegnijmy nieco w przyszłość, bo kształt wspólnej polityki rolnej Unii Europejskiej po 2013 roku to ciągle otwarta sprawa. Czy polscy rolnicy mogą się obawiać, że trudno będzie pogodzić interesy 27 państw i dopilnować ważnych dla nas spraw?
– Na pewno będzie bardzo trudno przełamać myślenie w „starej” Unii Europejskiej o utrzymaniu obecnych poziomów płatności w „starych” państwach. My wyraźnie podkreślamy, że jeśli „stare” państwa chcą utrzymać swój poziom płatności, to muszą występować o zwiększenie budżetu na rolnictwo, co wydaje się mało realne. Natomiast proponujemy wszystkim państwom unijnym nowy system płatności, który byłby systemem zdecydowanie prostszym, opartym o powierzchnię upraw, „wzmacnianą” o dopłaty na obszarach o niekorzystnych warunkach gospodarowania – tu przede wszystkim warunki glebowe, warunki klimatyczne byłyby brane pod uwagę. Ewentualnie gdyby rolnicy wykonywali jeszcze dodatkowe funkcje, a one są przecież na rolnictwo nakładane, chociażby w zakresie ochrony klimatu czy ochrony środowiska, to ten poziom płatności podstawowych byłby na tym trzecim etapie uzupełniany. Wtedy rolnik miałby prosty wniosek, można by go składać raz na siedem lat, a niekoniecznie, tak jak obecnie, co roku. Naszymi partnerami są tu nowe państwa Unii Europejskiej. Po stronie „starych” państw Unii o konieczności zerwania ze starym systemem chcą rozmawiać Wielka Brytania, Szwecja, Finlandia, Hiszpania, Portugalia. Nie oznacza to oczywiście, że te państwa godzą się na polską propozycję. To jest temat, który rozpoczynamy, nad którym dyskutujemy i z pewnością będzie on także bardzo ważny w czasie polskiej prezydencji. Ja chciałbym, żeby w czasie polskiej prezydencji jednak ogólne ramy wspólnej polityki rolnej po 2013 roku, w konsensusie 27 państw, zostały przyjęte.
– Przejdźmy do obecnej sytuacji w kraju. W jakim stopniu, Pana zdaniem, światowy kryzys gospodarczy dotknął polskie rolnictwo? I jakie problemy są najpilniejsze do rozwiązania?
– Z tego kryzysu stosunkowo dobrze wyszło polskie przetwórstwo rolno-spożywcze. Ta branża bardzo szybko zorientowała się, co się dzieje na rynku i firmy – poprzez obniżanie kosztów, ale także obniżanie cen – utrzymały płynność finansową. Mało tego, nawet miały lepszą rentowność w roku 2009 niż w 2008. Ale to się odbiło z kolei na cenach dla rolników i dochodowość gospodarstw niestety spadła. Co prawda ten spadek w roku 2009 był zdecydowanie mniejszy niż w roku 2008, ale jednak. Ja mam nadzieję, że w tej chwili – przy niezłej kondycji finansowej naszego przetwórstwa, także przy rozszerzających się możliwościach eksportowych oraz w wyniku prac istniejącego od niedawna międzyresortowego zespołu do spraw przejrzystości kształtowania się całego „łańcucha żywnościowego” – uda się również poprawić rentowność polskich gospodarstw, dochodowość samych rolników. No, tu oczywiście trzeba także dużo pracy ze strony samych rolników. Jednym ze sposobów jest jednak tworzenie grup producenckich, nie tylko małych, z pięciu gospodarstw, ale coraz większych zrzeszeń. Będą one mogły występować jako partner zorganizowany – w stosunku do handlu, który przyjmuje produkt spożywczy wytwarzany przez gospodarstwa. Wtedy zdecydowanie te relacje kosztowo-przychodowe powinny się poprawić.
– Bardzo kontrowersyjnym tematem, budzącym ogromne niepokoje na wsi, jest ewentualna reforma Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Pan jest przeciwnikiem natychmiastowych działań na tym polu. Dlaczego?
– Chcę wyraźnie powiedzieć, że w Polsce z pewnością trzeba mówić o głębokim reformowaniu systemu ubezpieczeń, ale w całości. ZUS jest w jeszcze gorszej sytuacji , ma zdecydowanie większy poziom dofinansowania z budżetu niż KRUS, co media ostatnio podały do publicznej wiadomości. O ile na KRUS od ośmiu lat poziom dofinansowania nie zmienia się – jest to mniej więcej 15,2-15,8 mld zł – o tyle na ZUS to dofinansowanie wzrosło w tym samym okresie z 28 do 69 mld zł. Widać więc wyraźnie, że to kula śniegowa. Niebezpieczeństwo załamania systemu w ZUS-ie jest zdecydowanie większe. Jesteśmy więc gotowi do dyskusji na temat systemu ubezpieczeniowego ryczałtowego, podobnego jaki funkcjonuje w systemie KRUS. Wtedy koszty pracy w Polsce, także poza rolnictwem, zdecydowanie zostałyby obniżone. Uważamy, że każdy pracujący powinien płacić podstawową, niewysoką składkę ubezpieczeniową, za to mieć gwarantowaną, urzędowo, „państwową” emeryturę w przyszłości, która zapewnia minimum socjalne. A jeśli ktoś chce korzystać z systemu ubezpieczeń dobrowolnych i zwiększyć swoje finanse w wieku emerytalnym, niech to robi na własne ryzyko, a nie, tak jak dzisiaj, próbuje się wmówić ubezpieczonym, że ich pieniądze lepiej będą wydawały otwarte fundusze emerytalne.
– Ogromnym wyzwaniem dla całej branży jest promocja polskiego produktu i zdobywanie rynków zagranicznych dla polskiej żywności…
– Początek działania funduszy promocyjnych jest trudny. Wszyscy muszą się tego nauczyć. My mieliśmy doświadczenia tylko z jednym funduszem, funduszem promocji mleczarstwa. W tej chwili tych funduszy jest dziewięć. Nasz produkt najlepiej promuje się swoją jakością – smakiem, zapachem, wartościami odżywczymi i on naprawdę już podbił całą Europę. Ale okazuje się, że to już dziś nie wystarczy. Dziś trzeba jeszcze te walory dobrze zaprezentować, dobrze wyeksponować. I wierzę, że fundusze promocji – zarówno na rynku krajowym, w zakresie przygotowania konsumenta do spożywania dobrego krajowego produktu, jak również na rynkach zewnętrznych – te swoje role wypełnią. Liczymy na szersze otwarcie rynków zewnętrznych. Polska jest znaczącym eksporterem żywności w Europie, ale w jeszcze większym stopniu liczymy na otwarcie bliskich rynków wschodnich. Tam popyt na żywność jest zdecydowanie większy niż w państwach unijnych, a nasz produkt jest konkurencyjny i cenowo, i jakościowo. Dlatego ja wykorzystuję każdą okazję do wyjazdów – i do Rosji, i na Ukrainę, i na Litwę, bo przez te państwa mamy otwarte wrota na duże rynki azjatyckie.
– Skoro już rozmawiamy o polskich produktach tradycyjnych… Czasem jest tak, ze szewc bez butów chodzi… Proszę zdradzić, czy panujący minister rolnictwa jest miłośnikiem polskiej tradycji kulinarnej, czy też może preferuje na przykład kuchnię włoską, czy jeszcze jakąś inną…
– Powiem tak: najbardziej smakują mi dania przygotowane przez moją żonę, bo żona rzeczywiście bardzo dobrze gotuje. Nie zawsze jest okazja, żeby z tej kuchni korzystać, ale wtedy, kiedy ona gotuje, w większości opiera swoje potrawy o produkty polskie.
– Dziękuję za rozmowę.