Jesteś tutaj:
 
«Powrót

Rozmowa z Krzysztofem Słoniem, przewodniczącym Rady Miejskiej w Kielcach

Rozmowa z Krzysztofem Słoniem, przewodniczącym Rady Miejskiej w Kielcach

Do czego potrzebne nam święta, dlaczego warto opierać się pokusom i jak zrzucić zbędne kilogramy?

 

Krzysztof Słoń – przewodniczący Rady Miejskiej w Kielcach oraz dyrektor kieleckiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Człowiek o żelaznej konsekwencji. Na stałe zmienił nawyki żywieniowe. W ciągu kilku miesięcy zrzucił 17 kilogramów. Ideę zdrowego stylu życia z zapałem przeszczepia teraz kolegom samorządowcom. Nie ulega już pokusom – zamiast tortu śmietanowego woli zjeść... papierową serwetkę.


– Panie Przewodniczący, wiem, że dla Pana rodziny Wielkanoc jest czasem szczególnym. Nie jest przeżywana w sposób powierzchowny i nie sprowadza się tylko do wielkich zakupów, sprzątania, kurczaczków, zajączków...

– To wszystko, o czym pani mówi, jest bardzo ważne, żeby się dobrze przygotować do świąt, żeby podkreślić ich szczególny charakter. Bo święta wielkanocne to okres rzeczywiście dla mnie szczególny. Jestem wychowany w rodzinie katolickiej, oprócz tego związany bardzo mocno z Kościołem, bo od 1973 roku jestem ministrantem. Mówię „jestem”, bo jeszcze w tej chwili uczestniczę w liturgii razem ze swoimi synami, też ministrantami. Przez te wszystkie lata ugruntowało się we mnie poczucie wielkiego związku właśnie z tradycją polską, w której święta Wielkiej Nocy mają szczególne znaczenie. Już okres Wielkiego Postu zawsze próbuję w swoim życiu zaakcentować, bardziej w sferze duchowej, chociaż podejmuję również drobne wyrzeczenia, nawet nie bardzo chwaląc się tym dookoła. Jest to takie ćwiczenie duchowe. Ważne też są rekolekcje, nabożeństwa wielkopostne, droga krzyżowa, gorzkie żale, ale już taki prawdziwie wielkanocny czas zaczyna się w niedzielę palmową, kiedy to rozpoczynają się obchody Wielkiego Tygodnia. Nie wyobrażam sobie Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku, Wielkiej Soboty bez uczestnictwa w liturgii. Mam wrażenie, że współcześnie pomału zatracają się te dni, to Triduum Paschalne. Wydaje mi się, że czasem bez refleksji wykorzystujemy te dni do wzmożonych zakupów, do gonitwy i później, kiedy przychodzą te dwa dni świąteczne, czyli niedziela i poniedziałek, to jesteśmy trochę zawiedzieni, że to tak krótko trwa. Ja, żeby tego uniknąć, zaczynam świętować już w czwartek, kiedy jest obchodzona pamiątka ostatniej wieczerzy. W Wielki Piątek – zdecydowany post, wyciszenie... staram się w tych dniach nie uczestniczyć w zajęciach, które można przełożyć na inny czas. Odkąd jestem przewodniczącym Rady Miejskiej staram się, żeby w Wielkim Tygodniu radni nie mieli napiętych zajęć, żeby uszanować ludzi, którzy potrzebują, aby był to czas takiego zatrzymania się, większej refleksji.

– Dlaczego to przygotowanie się jest dla Pana tak ważne?

– Trzeba sobie uświadomić, do czego potrzebne nam są te święta. Jeżeli nie zaczepimy ich w tradycji katolickiej, to rzeczywiście pozostanie tylko sprzątanie, pełny stół i później jakiś na pewno niedosyt. Wydaje mi się, że bezwzględnie trzeba włączyć w ten okres przygotowania jakiś chociaż niewielki remanent we własnym sumieniu, w patrzeniu na świat, w analizie własnych zachowań, szczególnie wobec najbliższych, ale nie tylko. Taki jest sens tych świąt – przejście z pewnego okresu letargu, postu czy, mówiąc górnolotnie, z okresu śmierci do życia. W tym pomaga też czas przesilenia zimowo-wiosennego i trzeba to wszystko połączyć. Na pewno ważne jest, żeby był porządek w domu, ale trzeba podejść do tego w szerzej; trzeba zajrzeć tam, gdzie się nie zagląda co tydzień, trzeba odsunąć jakieś meble, trzeba wyjąć jakieś szkło z szafy, trzeba umyć okna... Tak też powinniśmy ze sobą zrobić; sięgnąć głębiej niż zwykle w refleksji nad swoim życiem, nad tym, jacy jesteśmy. I pomóc swoim najbliższym, żeby oni też mieli właściwe podejście do tych świąt. Ja staram się, żeby w moim domu nie było takiego ogromnego nacisku na to właśnie powierzchowne przygotowanie: gonitwa za pokarmami, gonitwa za sprzątaniem, gonitwa za jakimiś tam elementami wystroju domu... Owszem, to też jest ważne, żeby podkreślić ten nastrój, żeby było wiadomo, o co chodzi. Ale tak naprawdę suto zastawiony stół wcale nie daje pewności, że ci, którzy będą siedzieć wokół niego, będą się dobrze czuć. Dużo istotniejsze jest to, żeby w tym czasie zatrzymać się, porozmawiać z rodziną, pobyć z dziećmi, spróbować je wciągnąć w to, co się wokół Wielkanocy dzieje. My razem odwiedzamy groby w kościołach, próbujemy interpretować przesłanie, które chcieli przekazać twórcy grobów.

– Jakie elementy tradycji wielkanocnej są najważniejsze w Pana rodzinie?

– Cała rodzina chodzi z koszyczkami do święcenia pokarmów. Była czas, że każde dziecko miało swój koszyczek, a my z żoną jeden, więc szliśmy z pięcioma. To są koszyczki tradycyjne, mniej tam jest złotek i plastików, a są tradycyjne elementy stołu wielkanocnego: chleb, chrzan, sól, masło. Zawsze na śniadanie świąteczne spotykamy się razem.  I spotkania, spotkania rodzinne, żeby pobyć razem ze sobą, wspólnie uczestniczyć w liturgii. Trzeba przekazywać pewne tradycje, a nawet przyzwyczajenia – nie bójmy się tego słowa – bo przyzwyczajenie to nasza druga natura. Jeżeli coś wchodzi nam w krew, jeżeli to sprzyja scaleniu rodziny, to powinniśmy to robić. Na pewno staram się unikać w domu takiej nerwowości związanej z zakupami, że czegoś tam nam jeszcze brakuje, że ten stół nie będzie pełny, że jeszcze to, jeszcze tamto... tak naprawdę bez tego wszystkiego można się obejść. Można wcześniej zaplanować zakupy, chrzan czy jakieś inne dodatki, jakieś dekoracje po to, żeby czwartek, piątek i sobota były wolne, bez gonitwy. Myślę, że takie coś właśnie zabija ducha świąt w sposób bardzo wyrafinowany. Społeczeństwa zachodnie wpadły w tę pułapkę konsumpcji i komercji. Widzimy, że to wszystko zaczyna się pojawiać też w tabloidach, w telewizji, w radiu – jeśli są święta Wielkiej Nocy, to tylko kurczaczek i zajączek, no i ma być kolorowo,  zielono, ładnie... Owszem, ma być ładnie, ma być czysto, ma być posprzątane, ale przede wszystkim ma być ładnie, czysto w naszych relacjach, szczególnie rodzinnych. Ważne jest, żebyśmy usiedli nawet przy kawałku ciasta i przy herbacie i potrafili powiedzieć sobie coś dobrego, poprosili o wybaczenie czegoś – w tym wszystkim święta powinny nam pomagać. A wtedy będą miały jakiś sens, bo święta przeszły i coś się zmieniło w naszym życiu.

– Przypuszczam też, że w czasie świąt nie będzie się Pan objadał... Wiem, że ostatnio zmienił Pan przyzwyczajenia żywieniowe.

– Decyzję o przejściu na dietę podjąłem 28 października ubiegłego roku, po tym, jak okazało się, że prawdopodobnie będę musiał przyjmować leki na nadciśnienie. Dałem sobie jeszcze szansę, że zrzucę kilkanaście kilogramów. Okazuje się że przyniosło to efekt. Pani doktor była mile zaskoczona. Ciśnienie wynosiło książkowo 120/80. Pozostałe wyniki też dobre: cukier 95, cholesterol 115. Ja wielokrotnie podchodziłem do różnego rodzaju diet, chwytałem się rozmaitych sposobów. Były też czasy głodówek. Narzucałem sobie taki reżim, że tylko woda przez kilka dni. Waga spadała, ale później wracała, ta sama albo nawet wyższa. Miałem w związku z tym wiele problemów zdrowotnych: kręgosłup, stawy skokowe, kolana, do tego mniejsza wydolność organizmu, no i jesienią ubiegłego roku podjąłem decyzję, że trzeba coś zmienić. Niestety, mój rodzaj pracy i działalności samorządowej wiąże się z tym, że często przez cały dzień się nic się nie je, a później dopiero połyka się coś w pośpiechu. Wieczorem często w telewizji oglądam dobre programy publicystyczne. No i tak się utarło, że przy tych programach sięgało się do lodóweczki, z niej wyciągało się coś, co się lubi, a dla mężczyzny jest to najczęściej jakaś kiełbaska, kawałek chlebka do tego i jakiś chrzan czy musztarda. Taki miałem schemat. Potem oczywiście jakiś środek przeciw nadkwaśności, no i od rana właściwie to samo. Nieregularne posiłki i wszystko w biegu. To się zmieniło. Zrezygnowałem ze wszystkiego, co słodkie i tłuste. Oczywiście bez przesady. Mięso, nawet wieprzowe – tak, ale bez tego ewidentnego tłuszczu. Zrezygnowałem z węglowodanów typu ziemniaczki, które bardzo lubiłem, z białego pieczywa, które powodowało u mnie kłopoty z nadkwaśnością. Jeśli już, to pieczywo takie naprawdę ciemne. Nie tylko zabarwione karmelem, ale z ciemnej mąki, a nawet pieczone przez nas samodzielnie w domu. To się robi bardzo łatwo – kwestia zmieszania kilku gatunków mąki, dodania pestek, otrębów i wychodzi z tego całkiem fajne pieczywo. Do tego ograniczenia, jeśli chodzi o owoce, ze względu na cukier. I warzywa, oprócz tych, które mają za dużo węglowodanów. Zacząłem też sondować na sobie, co mi służy. Okazało się, że na przykład jogurty, kefiry, serki białe. Zrezygnowałem z jogurtów i serków słodzonych, z dodatkiem owoców. Do tego rozsądne spożywanie jajeczek jako źródła wartościowych składników. Mięsa raczej chude, niewielkie ilości. Posiłków więcej, tak żeby bardziej się uodpornić na napady głodu. Przez cały dzień jakoś to rozłożone, raz kefir na drugie śniadanie, raz maślanka... Nie zrezygnowałem z kawy, z herbaty, ale już ich nie słodzę. Jeśli dodaję mleko, to raczej chude. Ryby staram się jeść często, preferuję te tradycyjne, jak śledzie czy makrele.

– Widzę, że do tej zmiany podchodzi Pan bardzo poważnie...

– Dbanie o zdrowie to też kwestia odpowiedzialności. Trzeba sobie uświadomić, że mężczyzna w wieku czterdziestu kilku lat jest narażony na choroby serca, na udary, na wylewy. Na profilaktykę mamy wpływ bezpośredni przez odpowiedni sposób odżywiania czy jakieś formy aktywności. A jeśli mamy na coś wpływ, to powinniśmy ten wpływ wywierać. Też pomyślałem, że jestem ojcem rodziny, jestem mężem i ja też muszę nadawać charakter naszemu sposobowi życia. Pewne moje nawyki udaje mi się przenieść na grunt rodzinny. Bez żywności typu fast food można się spokojnie obejść lub potraktować to okazyjnie, bo wiadomo że też nie ma sensu narzucać dzieciom takiego reżimu, który spowodowałby frustrację, że nie znają smaku hamburgera czy coli. W domu też nie są potrzebne te przyprawy, które zawierają glutaminian sodu, bo wiadomo, że glutaminian dodany do pasty do podłogi też podniesie jej smak. Lepiej czasem kupić kawałek mięsa, upiec czy udusić samemu i to wykorzystywać jako wędlinę. To wychodzi i taniej i zdrowiej niż kupować to, co jest ewidentnie zakonserwowane. To wszystko jest bardzo istotne. To na pewno jest element pewnej odpowiedzialności. Ja cieszę się, że już kilka osób, patrząc na mnie, również z otoczenia samorządowego, podjęło podobne decyzje. Trzymam kciuki, żeby im się udało. Do tego jeszcze aktywność. Wystarczy na przykład w czasie oglądania wieczorem programów publicystycznych odłożyć chipsy czy orzeszki, które bardzo dobrze „wchodzą”, a otworzyć okno, ustawić rowerek stacjonarny i, oglądając, pedałować sobie.

– Czyli w czasie świąt będzie Pan potrafił oprzeć się pokusom?

– Na pewno nie odmówię sobie spróbowania różnych potraw, ale po plasterku, po kawałeczku. Niekoniecznie trzeba odchodzić od stołu z przeświadczeniem, że można by już wezwać pogotowie. Naprawdę, sprawia mi frajdę to, że potrafię sobie czegoś tam odmówić. Taka humorystyczna sytuacja była parę tygodni temu... byłem częstowany tortem śmietanowym, który uwielbiałem zresztą kiedyś. Musiałem niestety odmówić, ale byłem naciskany. Powiedziałem  więc gospodyni, że, jeśli chce, to zjem tę serwetkę papierową, na której tort był położony, a tortu jednak nie spróbuję.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Joanna Majewska

 

 
 
 
 

Polecamy:

       

 
  • JuraPark Bałtów (fot.: Bałtowski Kompleks Turystyczny)
    JuraPark Bałtów (fot.: Bałtowski Kompleks Turystyczny)
  • Pałac Krzyżtopór z XVII wieku (fot.: Dariusz Kalina)
    Pałac Krzyżtopór z XVII wieku (fot.: Dariusz Kalina)
  • Nowoczesny parking w centrum Kielc (fot.: Zbigniew Masternak)
    Nowoczesny parking w centrum Kielc (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek Królewski z przełomu XIII i XIV wieku w Chęcinach (fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek Królewski z przełomu XIII i XIV wieku w Chęcinach (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Kościół z Rogowa w skansenie w Tokarni (fot.: Zbigniew Masternak)
    Kościół z Rogowa w skansenie w Tokarni (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Staw w kieleckim Parku Miejskim (fot.: Dariusz Kalina)
    Staw w kieleckim Parku Miejskim (fot.: Dariusz Kalina)
  • ul. Sienkiewicza w Kielcach przedświąteczny klimat (fot.: Zbigniew Masternak)
    ul. Sienkiewicza w Kielcach przedświąteczny klimat (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Wioska - Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej gm. Bieliny (fot.: Zbigniew Masternak)
    Wioska - Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej gm. Bieliny (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek w Sobkowie ( Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Sobkowie ( Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek w Sobkowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Sobkowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Regionalne Centrum Naukowo Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.:Z. Masternak)
    Regionalne Centrum Naukowo Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.:Z. Masternak)
  • Zamek w Chęcinach (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Chęcinach (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Kieleckie Centrum Kultury (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Kieleckie Centrum Kultury (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.: Z. Masternak)
    Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.: Z. Masternak)
  • Święty Krzyż (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Święty Krzyż (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Pejzaż w Barczy (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Barczy (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Rycerski w Chęcinach (Fot.: Andrzej Borys)
    Zamek Rycerski w Chęcinach (Fot.: Andrzej Borys)
  • Dąb Bartek w Zagnańsku (Fot.: Andrzej Borys)
    Dąb Bartek w Zagnańsku (Fot.: Andrzej Borys)
  • Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Gołoborze (Fot.: Andrzej Borys)
    Gołoborze (Fot.: Andrzej Borys)
  • Gołoborze 2. (Fot.: Andrzej Borys)
    Gołoborze 2. (Fot.: Andrzej Borys)
  • Jaskinia Raj (Fot.: Andrzej Borys)
    Jaskinia Raj (Fot.: Andrzej Borys)
  • Rezerwat skalny Ślichowice (Fot.: Andrzej Borys)
    Rezerwat skalny Ślichowice (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż Klonów (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż Klonów (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (Fot.: Andrzej Borys)
    Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (Fot.: Andrzej Borys)
  • Muzeum Techniki w Maleńcu (Fot.: Andrzej Borys)
    Muzeum Techniki w Maleńcu (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż w Ameliówce (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Ameliówce (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż w Masłowie (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Masłowie (Fot.: Andrzej Borys)
  • Politechnika Świętokrzyska w Kielcach (Fot.: Andrzej Borys)
    Politechnika Świętokrzyska w Kielcach (Fot.: Andrzej Borys)
  • Ratusz w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Ratusz w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Sielpia zimą (Fot.: Andrzej Borys)
    Sielpia zimą (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Królewski w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek Królewski w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Pałac w Kurozwękach (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Pałac w Kurozwękach (Fot.: Zbigniew Masternak)
 
 
Imieniny:
Dominika i Pankracego
Wszystkiego najlepszego!