Jesteś tutaj:
 
«Powrót

Pasja pomaga w życiu

Pasja pomaga w życiu

Miłośnik dobrych książek historycznych, zapalony kibic piłki ręcznej i wielbiciel zwierząt. O życiowych pasjach rozmawiamy z Kazimierzem Kotowskim, członkiem Zarządu Województwa Świętokrzyskiego.

 

 

 

Czym jest dla Pana pasja?

Chyba każdy z nas definiowałby pasję troszeczkę inaczej. Myślę jednak, że jest to pewien obszar, w którym chcielibyśmy na co dzień funkcjonować, który nas cieszy i pomaga nam w trudnych sytuacjach, bo jesteśmy w stanie uciec gdzieś myślami poprzez zajęcie się pewnymi czynnościami. Uważam, że wszyscy powinniśmy mieś swoje pasje, bo wtedy łatwiej nam wrócić do równowagi, wyciszyć się czy znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu. Poza tym, w codziennych obowiązkach związanych z pracą ludzie nieczęsto mają możliwość samorealizacji, natomiast dzięki hobby mogą te rzeczy nadrobić.

Jedną z Pana znanych pasji jest literatura historyczna. Proszę opowiedzieć, jak to zamiłowanie się u Pana rozwinęło?

Historia to jest to, co zainteresowało mnie jeszcze jak byłem dzieckiem, a to dzięki mamie, która bardzo lubiła historię, choć przez całe życie była nauczycielem matematyki. Wiele nam czytała, dużo opowiadała, a to później przerodziło się w moje zainteresowania i pasję. Lektura książek, a w szczególności tych historycznych, sprawiała mi wiele radości. To narastało, wypełniało i nasycało moje zainteresowania. Obok sportu, zawsze przewijały się u mnie książki. Bardzo lubiłem czytać i myślę, że to był również taki element, który ułatwiał mi wejście w późniejszy obszar, w którym obecnie działam.

Jaki jest Pana ulubiony okres historyczny?

Interesuję się w szczególności historią Polski. Moim ulubionym okresem w jej dziejach jest czas dynastii Jagiellonów. Ten okres bardzo mnie interesuje i nie ukrywam, że wśród pozycji, które mam w domu, a zawsze było w nim i jest dużo książek, te właśnie lubię najbardziej. Zawsze w księgarni lub tam, gdzie mogę znaleźć nowe wydawnictwo, szukam pozycji z tego okresu. Choć nie ukrywam, że mam też wiele książek dotyczących historii współczesnej, szczególnie ostatnich stu lat, które mówią o naszej historii, jak wiemy powikłanej, skomplikowanej i niejednoznacznej.

Czy w natłoku codziennych obowiązków znajduje Pan czas na czytanie?

Niestety, choć czytanie sprawia mi dużą przyjemność, to muszę powiedzieć, że wolnego czasu mam coraz mniej. Jeśli już coś czytam, to są to wyrwane chwile, przeważnie późno wieczorem.

Wiem także, że jest Pan zapalonym kibicem sportowym. Często można Pana spotkać na meczach drużyny Vive Tauron Kielce. Od jak dawna interesuje się Pan piłką ręczną?

Piłką ręczna interesuję się od bardzo dawna. Jak podam datę, to będziemy zastanawiać się, ile to już lat (śmiech). Zainteresowanie powstało już w szkole podstawowej w Opatowie. Potem, już w liceum nabrało to wyraźniejszych kształtów. Wówczas, w latach 60-ych istniał i dobrze się miał w liceum w Opatowie klub piłki ręcznej Znicz Opatów, który brał udział w rozgrywkach na szczeblu województwa. W skład klubu wchodziła drużyna młodsza i juniorów. Zaczynałem w tej młodszej, ale po roku, czyli po ósmej klasie, przeszedłem do drużyny juniorów i grałem na lewym skrzydle. Tak minęło liceum, później na studiach w Akademii Rolniczej w Lublinie występowałem w tamtejszym drugoligowym AZS Lublin. To był bardzo miły i dobrze wspominany przeze mnie czas. Gra w AZS dawała mi możliwość odwiedzania innych miast akademickich i klubów. Z kolegami i trenerem umawialiśmy się pod takim dużym zegarem na dworcu kolejowym w Lublinie i pociągiem, drugą klasą, przemierzaliśmy odległości do ośrodków akademickich. Najdłużej jechało się do Szczecina, bo około 12 godzin, ale mimo to, było to dla nas wielką frajdą. Często odbywało się to tak, że w piątek wieczorem wyjeżdżaliśmy na mecz, który miał miejsce w sobotę po południu, a w niedzielę do południa rozgrywaliśmy rewanż i tego samego dnia wyjeżdżaliśmy z powrotem do Lublina. Bardzo mile wspominam kolegów z drużyny i opiekunów.

Czy odnosił Pan jakieś sportowe sukcesy?

Dla mnie, chłopaka wtedy z małego Opatowa, który poszedł do Lublina, to już sukcesem było, gdy zacząłem grać w drużynie AZS, który występował w drugiej lidze. Jak na tamte czasy było to duże wyróżnienie. Bardzo sobie ceniłem, że mogłem jednocześnie uczestniczyć w życiu sportowym i studenckim. Obok gry w AZS moim dużym sukcesem było uzyskanie dyplomu uczelni, który wtedy stawiał młodych ludzi w określonym miejscu, dawał szanse na podjęcie pracy. Myślę, że ten okres dobrze wykorzystałem, otrzymując dyplom, zdobywając wiedzę, ale i też mogąc reprezentować drużynę AZS.

Czym zauroczyła Pana piłka ręczna? Co sprawia, że ta dyscyplina jest szczególnie interesująca?

Wszystko, począwszy od procesu przygotowania, treningu, po taktykę i formę organizacji gry. Później zgrywanie z sobą poszczególnych, wyćwiczonych rozwiązań. To są takie ogniwa, które dają możliwość twórczego myślenia, szukania rozwiązań i wykorzystywania atutów własnych przez siebie oraz tych, które mają koledzy z drużyny. Zawsze wydawało mi się, że ten sport ma pewną specyfikę, charakter. To dyscyplina, która wymaga nie tylko zaangażowania i umiejętności, ale i odporności, uporu i tężyzny fizycznej. W dodatku mecze piłki ręcznej potrafią być bardzo emocjonujące i obfitować w wiele zwrotów akcji, co na pewno podoba się kibicom.

Jednak sport to nie tylko piłka ręczna. Jakie inne dyscypliny lubi Pan jeszcze?

Obecnie telewizja i Internet dają nam olbrzymią szansę, by obejrzeć wiele wydarzeń sportowych. Teraz transmisji meczowych jest tak dużo, że czasem można by było oglądać mecze od wieczora aż do rana. Bardzo lubię np. koszykówkę i piłkarską Ligę Mistrzów – to jest to, co każdego kibica wciąga. Nie ukrywam, że jak pewnie wielu kibiców, interesuję się także grą Borussi Dortmund. Zaczęło się to kilka lat temu, wtedy, kiedy naszych polskich zawodników nie było tak wielu w drużynach zagranicznych, a nawet jak grali, to informacje tak dobrze do nas nie docierały. Można je było wyczytać, znaleźć, ale nie były w takiej formie przekazywane jak obecnie. Piękną dyscypliną jest także siatkówka, w której nasze polskie drużyny zyskały wysoki poziom, odnoszą sukcesy na świecie. Szkoda tylko, że tak nie jest z naszą piłką nożną, ale trzeba mieć nadzieję, że historia zatoczy wielkie koło i lata ‘72-‘74 czy ‘82 być może powrócą.

Sport to fantastyczna sprawa. Nie ukrywam, że nie czuję zmęczenia, kiedy mam dodatkowo w weekend pojechać na mecz do Kielc z Opatowa. Mam wtedy możliwość spotkania się na innej płaszczyźnie z ludźmi, bycia wśród nich, no i oczywiście sam fakt kibicowania i, co się z tym wiąże odreagowania codziennych stresów.

Podzielę się tu jeszcze pewnym spostrzeżeniem. U nas w kraju jest pewna specyfika, jeśli chodzi o kibicowanie. Jak coś dobrze idzie, to my Polacy wtedy utożsamiamy się z daną drużyną, ale jak coś źle pójdzie, to wtedy już nie jesteśmy „my", tylko „oni". A przecież prawdziwe kibicowanie polega na tym, żeby być ze swoim zespołem na dobre i na złe.

Skończył Pan Akademię Rolniczą w Lublinie, posiada Pan wzorowe gospodarstwo rolne. Czy obowiązki związane uprawą roli można uznać za Pana hobby?

To jest takie bardziej szeroko gabarytowe hobby, że tak to żartobliwie nazwę (śmiech). Na pewno jest to namiastka, która daje możliwość sprawdzenia się również na tej płaszczyźnie, gdzie ponosimy w całości konsekwencje swoich działań. Oczywiście konsekwencje ponosimy również, jako samorządowcy przy podejmowaniu różnych decyzji. To możliwość sprawdzenia się w tym obszarze wiedzy, jak ją nazywam, technicznej i wyuczonej. Zdobytej w czasie nauki na studiach, poszerzonej później przez kilkanaście lat pracy w obszarze produkcji rolno-ogrodniczej, a potem jeszcze przy sadownictwie. Praca w takim gospodarstwie wymaga potrzeby śledzenia zmian zachodzących w technice, technologii upraw, umiejętności bycia na bieżąco w obszarze chemii czy biochemii. Myślę, że to również daje mi możliwość kontaktu bezpośrednio z ludźmi z branży, nie tylko w administracji, ale i z innych dziedzin. Nie ukrywam, że to wszystko bardzo przydało mi się w ostatnim czasie, kiedy rozpoczęliśmy promocję gospodarczą, która jest m.in. związana z sektorem sadowniczym na ziemi sandomierskiej. Te działania łączą się u nas nawet ze sportem i tu znów wrócimy do piłki ręcznej, bo wraz z kierownictwem klubu Vive Tauron Kielce trwają obecnie rozmowy, nie tylko o wsparciu i tworzeniu marki zgodnie z programem, który jest realizowany „Gramy razem dla Świętokrzyskiego", ale idąc dalej – jak promować przez piłkę ręczną nasze produkty w krajach Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Niedługo odbędą się przecież Mistrzostwa Świata w Katarze. Tu widzimy, jak wiedza w różnych gałęziach obszarów może być przydatna i zazębiać się w tworzeniu tych planów i w ich realizowaniu.   

Czy jest coś jeszcze, czym lubi się Pan zajmować w czasie wolnym?

Bardzo lubię jeździć nad wodę, wziąć wędkę i próbować łowić ryby. I nie ma znaczenia, jakie efekty przyniesie - czy połów jest udany, czy nie. Ważny jest sam moment bycia nad wodą, zarzucenia przynęty, patrzenia na spławik i falującą wodę. To bardzo mnie wycisza i uspokaja. To są te momenty, które równie bardzo lubię. Co prawda, w ostatnim okresie byłem bardzo zajęty, ale kilka razy udało mi się wybrać i posiedzieć z innymi wędkarzami, chwilę porozmawiać, a później popatrzeć na wodę i pooddychać świeżym powietrzem. Mam swoje ulubione dwa miejsca nad Wisłą, jedno za Annopolem, drugie troszeczkę wyżej, w kierunku Świniar.

Bardzo lubię również zwierzęta. Mamy psa, labradora, którego rok temu znaleźliśmy na stacji benzynowej i przygarnęliśmy. Bardzo się cieszę, bo mieliśmy wcześniej tej samej rasy psa, tylko o innym umaszczeniu, ale niestety już go z nami nie ma. Oprócz labradora mamy jeszcze dwa pieski, które także przygarnęliśmy. Posiadanie psów wiąże się z wieloma obowiązkami, ale jest z nimi tak jakoś inaczej, weselej. Byłem wychowywany w gospodarstwie, jestem więc przyzwyczajony do zwierząt. Uważam też, że dzieci, kiedy wychowują się przy zwierzakach zyskują pozytywne cechy charakteru i wpływa to dobrze na ich usposobienie.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Damian Burzyński
Fot. Damian Burzyński/Zbigniew Masternak

 
 
 
 

Polecamy:

       

 
  • JuraPark Bałtów (fot.: Bałtowski Kompleks Turystyczny)
    JuraPark Bałtów (fot.: Bałtowski Kompleks Turystyczny)
  • Pałac Krzyżtopór z XVII wieku (fot.: Dariusz Kalina)
    Pałac Krzyżtopór z XVII wieku (fot.: Dariusz Kalina)
  • Nowoczesny parking w centrum Kielc (fot.: Zbigniew Masternak)
    Nowoczesny parking w centrum Kielc (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek Królewski z przełomu XIII i XIV wieku w Chęcinach (fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek Królewski z przełomu XIII i XIV wieku w Chęcinach (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Kościół z Rogowa w skansenie w Tokarni (fot.: Zbigniew Masternak)
    Kościół z Rogowa w skansenie w Tokarni (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Staw w kieleckim Parku Miejskim (fot.: Dariusz Kalina)
    Staw w kieleckim Parku Miejskim (fot.: Dariusz Kalina)
  • ul. Sienkiewicza w Kielcach przedświąteczny klimat (fot.: Zbigniew Masternak)
    ul. Sienkiewicza w Kielcach przedświąteczny klimat (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Wioska - Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej gm. Bieliny (fot.: Zbigniew Masternak)
    Wioska - Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej gm. Bieliny (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek w Sobkowie ( Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Sobkowie ( Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek w Sobkowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Sobkowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Regionalne Centrum Naukowo Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.:Z. Masternak)
    Regionalne Centrum Naukowo Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.:Z. Masternak)
  • Zamek w Chęcinach (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Chęcinach (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Kieleckie Centrum Kultury (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Kieleckie Centrum Kultury (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.: Z. Masternak)
    Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.: Z. Masternak)
  • Święty Krzyż (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Święty Krzyż (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Pejzaż w Barczy (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Barczy (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Rycerski w Chęcinach (Fot.: Andrzej Borys)
    Zamek Rycerski w Chęcinach (Fot.: Andrzej Borys)
  • Dąb Bartek w Zagnańsku (Fot.: Andrzej Borys)
    Dąb Bartek w Zagnańsku (Fot.: Andrzej Borys)
  • Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Gołoborze (Fot.: Andrzej Borys)
    Gołoborze (Fot.: Andrzej Borys)
  • Gołoborze 2. (Fot.: Andrzej Borys)
    Gołoborze 2. (Fot.: Andrzej Borys)
  • Jaskinia Raj (Fot.: Andrzej Borys)
    Jaskinia Raj (Fot.: Andrzej Borys)
  • Rezerwat skalny Ślichowice (Fot.: Andrzej Borys)
    Rezerwat skalny Ślichowice (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż Klonów (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż Klonów (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (Fot.: Andrzej Borys)
    Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (Fot.: Andrzej Borys)
  • Muzeum Techniki w Maleńcu (Fot.: Andrzej Borys)
    Muzeum Techniki w Maleńcu (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż w Ameliówce (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Ameliówce (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż w Masłowie (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Masłowie (Fot.: Andrzej Borys)
  • Politechnika Świętokrzyska w Kielcach (Fot.: Andrzej Borys)
    Politechnika Świętokrzyska w Kielcach (Fot.: Andrzej Borys)
  • Ratusz w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Ratusz w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Sielpia zimą (Fot.: Andrzej Borys)
    Sielpia zimą (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Królewski w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek Królewski w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Pałac w Kurozwękach (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Pałac w Kurozwękach (Fot.: Zbigniew Masternak)
 
 
Imieniny:
Bożydara i Grzegorza
Wszystkiego najlepszego!