Jesteś tutaj:
 
«Powrót

Nie marnuje żadnej minuty. Na hobby zawsze znajdzie czas

Nie marnuje żadnej minuty. Na hobby zawsze znajdzie czas

- Radość daje mi samo życie - mówi wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Grzegorz Świercz. Z zawodu jest lekarzem, kocha psy, szkło secesyjne, strzelanie, Mazury i nie tylko… Z Grzegorzem Świerczem rozmawiamy o jego licznych, niezwykłych zainteresowaniach.



Jest Pan człowiekiem wielu pasji i osobą bardzo aktywną zawodowo, od czterech lat na stanowisku wicemarszałka województwa, więc czy na hobby starcza Panu w ogóle czasu?

Faktycznie, jestem niezwykle aktywnym człowiekiem, ale i dobrze zorganizowanym, bo tego mnie nauczył mój zawód wyuczony - 30 lat pracy lekarza, dlatego potrafię sobie czas wygospodarować.

Zacznijmy od Pana fascynacji kynologią. Skąd wzięło się to zainteresowanie psami?

Poprzez moją córkę, która mnie namówiła na jednej z wystaw w Kielcach, abyśmy sobie kupili pieska. Zobaczyła szpica. Był piękny, koloru rudego. Ponieważ pracowałem w  firmie,  z koleżanką zajmującą się kynologią prawie zawodowo, poprosiłem aby mi takiego psa znalazła i gdzieś pod Wrocław mnie wysłała po niego. Przywiozłem psa do domu, nie zamierzałem nigdzie wystawiać, bo uważam, że pies jest do kochania, a nie do pokazywania. Ale ponieważ w Kielcach była organizowana wystawa, poszedłem na nią z psem, zmuszony przez kolegów, z którymi się zaprzyjaźniłem ze Związku Kynologicznego i piesek wygrał, ale dlatego, że.... był jeden w swojej klasie. Zaczęto sobie ze mnie żartować, więc powiedziałem: „no to ja Wam pokażę". Zaczęliśmy jeździć z tym pieskiem po wystawach, zaliczyliśmy siedem krajów, zdobyliśmy cztery championaty narodowe, tytuł championa międzynarodowego - wtedy był to chyba pierwszy champion międzynarodowy w Kielcach, po  dziesięciu latach przerwy. Zresztą to jedyny pies do dzisiaj, w rasie szpic mały, który jest championem Czech.

Potem był drugi piesek. Nigdy nie byłem hodowcą, nie rozmnażałem tych psów, ale wsiąkłem w kynologię. Byłem członkiem zarządu kieleckiego oddziału Związku Kynologicznego. Byłem w sądzie koleżeńskim. Parę ładnych lat w to włożyłem, angażowałem się w organizację wystaw. Teraz  mamy największą wystawę w Polsce  i jakiś wkład pracy w to mam. Także ta kynologia to był trochę przypadek, ale kocham zwierzęta, zawsze jakieś w naszym domu były: rybki, chomiki, świnki morskie….
Niestety, teraz został nam jeden pies. Nieszczęścia chodzą parami. W  lutym złamałem nogę, a tydzień potem odszedł mój ukochany pies. Został jeden, tej samej rasy, jedyny w Polsce w umaszczeniu wilczatym, no i mam pięknego kota burmańskiego, który prawie 10 lat ze mną mieszka i jest fantastyczny, bo to są takie koty, które czują się psami. Więc teoretycznie mam psa i kota, ale faktycznie jest jakbym miał dwa psy. Trauma po odejściu psa mija, więc myślę, że jakieś kolejne psie dziecko wyląduje niedługo w naszym domu i będzie to niewątpliwie szpic mały.

Z żoną od lat zbierają Państwo szkło. Co konkretnie można znaleźć w Państwa zbiorach? 

Jesteśmy kolekcjonerami szkła secesyjnego. Secesja była okresem największego rozkwitu szklarstwa w historii sztuki zdobniczej. Zbieramy szkło od 30 lat. Mamy dosyć poważną kolekcję. To jest taka niszowa dziedzina zbieractwa, bo szkło jest kruche. Gdy były wojny, nikt nie ratował szkła, ludzie ratowali kosztowności, obrazy, więc schlebiamy sobie, że ratujemy fragment dziedzictwa poprzednich pokoleń. Mamy fajną kolekcję, głównie ze szkoły Nancy, szkła warstwowe, ale też bardzo lubię szkła nitkowane, czeskie, austriackie. Wydaje mi się, że mam  trochę i wiedzy, i ręki do tego, bo czasem różne osoby zasięgają mojej opinii na temat autentyczności rzeczy. Siedzę w  tym rynku, to jest pasja bardzo, bardzo ważna i istotna w moim życiu. Niektórymi eksponatami nawet muzea nie powstydziłyby się.

A gdzie je Państwo znajdują?

Znamy rynek antykwaryczny, mamy firmy, z którymi współpracujemy. Jeździmy po różnego rodzaju pchlich targach i wyszukujemy. Dzisiaj, w dalszym ciągu, jeśli człowiek się na tym zna, to można „upolować" skarby za niewielkie pieniądze.

Ważnym elementem Pana życia są też podróże.

Zwiedziłem ponad 50 krajów. To się zaczęło właściwie tuż po studiach, czyli 30 lat temu. Bardzo intensywnie działałem wtedy w PTTK i wpadliśmy na pomysł zorganizowania takiej wyprawy po Azji, na zupełnie wariackich papierach, z plecakiem i paroma groszami w kieszeni. Wtedy objechaliśmy Chiny, Syberię, Koreę, tę niedobrą „kimirsenowską" i Mongolię. Ponad miesiąc ta wyprawa trwała. Przyjaźnimy się do dzisiaj z jej uczestnikami. Tak połknęliśmy bakcyla. Zaczęliśmy z żoną jeździć po świecie. Nie byłem tylko w Australii, wszystkie inne kontynenty odwiedziłem, mniej lub bardziej. Choć jest to zasługa żony, bo ja jestem osiadłym domatorem. Kocham Świętokrzyskie i Mazury. Najpiękniej jest w Polsce i to  bardziej żona jest inspiratorem dalszych podróży, to ona mnie „ciąga" po świecie. 

Pana wymarzona podróż to wyprawa do… ?

Australia jest wymarzoną podróżą, ale chociaż latam od lat i nie wiem ile set razy leciałem samolotem, to nie jest to moje hobby. I ta 24-godzinna podróż mnie odstręcza, ale chyba pod względem poznawczym wyprawa do Australii jest najbardziej kusząca.

Podkreśla Pan w różnych rozmowach znaczenie sportu w Pana życiu. O jaką dyscyplinę chodzi?

Strzelectwo sportowe. Uprawiam je od szkoły średniej, a na poważnie od kilkunastu lat i to z sukcesami dość znacznymi. Byłem mistrzem Polski, zdobyłem Puchar Polski w kategorii open. W ogóle jestem „pistoleciarzem" - strzelam z pistoletu, tylko i wyłącznie do tarczy papierowej, ja nie poluję, nie strzelam do zwierząt. Zdobyłem też Mistrzostwo Polski Weteranów. Nie liczę takich branżowych tytułów - lekarzy, medyków, bo tego było dużo. A wyniki, które uzyskiwałem, tak się mają do skali bezwzględnej, jakbym na przykład przebiegł 100 metrów w jakieś 10,1 sekundy, także były to wyniki dość wyśrubowane. Dzisiaj nie mam czasu na trening. I niestety wiek robi swoje, bo wzrok trochę nie ten, dlatego mniej intensywnie to uprawiam, ale rzeczywiście jestem strzelcem z zamiłowania i te sukcesy bardzo miło wspominam, bo to przyjemne gdy okazuje się, że człowiek jest najlepszy w Polsce w jakiejś dziedzinie.

Kolejna Pana pasja to wędkarstwo, które jednak nie pasuje, moim zdaniem, do człowieka tak energicznego.

Ja uprawiam trochę inne wędkarstwo, jestem spinningistą – to polega na tym, że się bardzo aktywnie porusza człowiek po wodzie, wyrzuca się sztuczną przynętę, po czym się ją zwija i czeka na atak drapieżnika. To jest metoda łowienia ryb drapieżnych: szczupaków, okoni, sandaczy. Myślę, że 50 lat to uprawiam, bo jako 3 - 4-latek połknąłem bakcyla. W tej dziedzinie też zdarzają mi się sukcesy. Złowiłem prawie 13-kilogramowego szczupaka, bardzo ładne, medalowe węgorze. Właśnie w zeszłym roku miałem spektakularny sukces, bo na Mazurach, które kocham, tak mocno jak Świętokrzyskie, udało mi się złowić z pomostu na mojej działce, takiego prawie metrowego węgorza. Zgłosiłem go do ogólnopolskiego, branżowego pisma „Wędkarski Świat", które prowadzi konkurs na najdłuższą rybę. Okazało się, że ten mój węgorz był największym w Polsce, złowionym i zgłoszonym w zeszły roku. Otrzymałem statuetkę pamiątkową, dyplom, także jest to mój najbardziej spektakularny sukces, jakkolwiek ten 13-kilogramowy szczupak, był w skali bezwględnej większym osiągnięciem. W tym roku tych szczupaków było kilkadziesiąt, złapanych w tym moim ukochanym jeziorze mazurskim. Część ryb zabieram, ale znacząca większość z powrotem ląduje w wodzie, a te ogromne należy wręcz wypuszczać, bo są to osobniki sprawdzone genetycznie, mają cechy, które powinny przekazać potomstwu i to jest zbrodnia zabierać je z łowiska.

Z wykształcenia jest Pan ginekologiem. Czy medycyna to też pasja? I czy nie ucierpiała, gdy objął Pan funkcję wicemarszałka?

Wręcz się rozwinęła. W ciągu tej ostatniej kadencji wszedłem w nową, technologicznie bardzo ważną dziedzinę medycyny. Musiałem zlikwidować prywatna praktykę lekarską, którą prowadziłem ponad 20 lat i zatrudniłem się w firmie kolegi, doktora Tomasza Ziółkowskiego, z którym się przyjaźnimy jeszcze od liceum. Zajmuje się in vitro. Z racji tej też troszeczkę w ten obszar wszedłem. To niezwykle fajna, satysfakcjonująca dziedzina medycyny, nowatorska, dająca ludziom, którzy nie mogą w inny sposób począć potomstwa, szansę na to, by mieć dzieci. Więc oprócz tego, że jest to bardzo ciekawe medycznie, to jest niezwykle potrzebne i ważne społecznie. W województwie jest to jedyna taka firma i tak naprawdę jest nas dwóch. Nauczyłem się zupełnie nowych rzeczy w medycynie, są to nowe horyzonty, dziedzina, nowe zabiegi, technologie. To jest coś, co nie tylko nie pozwala mi zapomnieć o medycynie, ale nawet uważam, że się trochę rozwinąłem w ciągu tych czterech lat pracy. Oprócz tego moje doświadczenie medyczne dało mi szansę spojrzeć inaczej na medycynę świętokrzyską i wydaje mi się, że jakieś piętno na niej przez te cztery lata odcisnąłem.

Politykiem też chyba trzeba lubić być i mieć do tego predyspozycje?

Ja się nie uważam za polityka. Dla mnie polityk to jest poseł, minister, natomiast ja jestem samorządowcem, ale niewątpliwie z polityczną prominencją - bo jestem członkiem partii, jej wiceprzewodniczącym w regionie świętokrzyskim. Początkowo było to hobby, które stało się zawodem. Trudno mówić teraz o pasji, ponieważ pracuję przez ostanie cztery lata, jako samorządowiec, lokalny polityk. Od dziecka się interesowałem życiem codzienny i starałem się być na bieżąco, ale teraz stało się to zawodem.

Co daje Panu obecnie najwięcej radości i odprężenia?

Mnie radość daje życie (śmiech). Największą odskocznią w tej chwili są dla mnie Mazury - ja je ukochałem po pierwszym roku studiów, czyli 35 lat temu, gdy tam pojechałem pierwszy raz. Nie wiem, czy istnieje reinkarnacja, część religii ją uznaje i pewnie w poprzednim wcieleniu byłem mieszkańcem tamtej ziemi, bo ja tam inaczej oddycham i każdą wolną chwilę wykorzystuję na wyjazd właśnie tam. Ale kocham oczywiście Świętokrzyskie, byłem kiedyś  w Studenckim Kole Przewodników Świętokrzyskich i przedreptałem chyba wszystkie miejsca w naszym województwie. Naprawdę to nasze województwo cenię, widzę jego piękno i wydaje mi się, że coś dla niego zrobiłem.
 

 

Dziękuję za rozmowę.

Anna Mazur-Kałuża
Fot. Damian Burzyński

 
 
 
 

Polecamy:

       

 
  • JuraPark Bałtów (fot.: Bałtowski Kompleks Turystyczny)
    JuraPark Bałtów (fot.: Bałtowski Kompleks Turystyczny)
  • Pałac Krzyżtopór z XVII wieku (fot.: Dariusz Kalina)
    Pałac Krzyżtopór z XVII wieku (fot.: Dariusz Kalina)
  • Nowoczesny parking w centrum Kielc (fot.: Zbigniew Masternak)
    Nowoczesny parking w centrum Kielc (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek Królewski z przełomu XIII i XIV wieku w Chęcinach (fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek Królewski z przełomu XIII i XIV wieku w Chęcinach (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Kościół z Rogowa w skansenie w Tokarni (fot.: Zbigniew Masternak)
    Kościół z Rogowa w skansenie w Tokarni (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Staw w kieleckim Parku Miejskim (fot.: Dariusz Kalina)
    Staw w kieleckim Parku Miejskim (fot.: Dariusz Kalina)
  • ul. Sienkiewicza w Kielcach przedświąteczny klimat (fot.: Zbigniew Masternak)
    ul. Sienkiewicza w Kielcach przedświąteczny klimat (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Wioska - Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej gm. Bieliny (fot.: Zbigniew Masternak)
    Wioska - Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej gm. Bieliny (fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek w Sobkowie ( Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Sobkowie ( Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Zamek w Sobkowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Sobkowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Regionalne Centrum Naukowo Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.:Z. Masternak)
    Regionalne Centrum Naukowo Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.:Z. Masternak)
  • Zamek w Chęcinach (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek w Chęcinach (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Kieleckie Centrum Kultury (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Kieleckie Centrum Kultury (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.: Z. Masternak)
    Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne w Podzamczu Chęcińskim (Fot.: Z. Masternak)
  • Święty Krzyż (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Święty Krzyż (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Pejzaż w Barczy (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Barczy (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Rycerski w Chęcinach (Fot.: Andrzej Borys)
    Zamek Rycerski w Chęcinach (Fot.: Andrzej Borys)
  • Dąb Bartek w Zagnańsku (Fot.: Andrzej Borys)
    Dąb Bartek w Zagnańsku (Fot.: Andrzej Borys)
  • Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Gołoborze (Fot.: Andrzej Borys)
    Gołoborze (Fot.: Andrzej Borys)
  • Gołoborze 2. (Fot.: Andrzej Borys)
    Gołoborze 2. (Fot.: Andrzej Borys)
  • Jaskinia Raj (Fot.: Andrzej Borys)
    Jaskinia Raj (Fot.: Andrzej Borys)
  • Rezerwat skalny Ślichowice (Fot.: Andrzej Borys)
    Rezerwat skalny Ślichowice (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż Klonów (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż Klonów (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (Fot.: Andrzej Borys)
    Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (Fot.: Andrzej Borys)
  • Muzeum Techniki w Maleńcu (Fot.: Andrzej Borys)
    Muzeum Techniki w Maleńcu (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż w Ameliówce (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Ameliówce (Fot.: Andrzej Borys)
  • Pejzaż w Masłowie (Fot.: Andrzej Borys)
    Pejzaż w Masłowie (Fot.: Andrzej Borys)
  • Politechnika Świętokrzyska w Kielcach (Fot.: Andrzej Borys)
    Politechnika Świętokrzyska w Kielcach (Fot.: Andrzej Borys)
  • Ratusz w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Ratusz w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Sielpia zimą (Fot.: Andrzej Borys)
    Sielpia zimą (Fot.: Andrzej Borys)
  • Zamek Królewski w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Zamek Królewski w Sandomierzu (Fot.: Zbigniew Masternak)
  • Pałac w Kurozwękach (Fot.: Zbigniew Masternak)
    Pałac w Kurozwękach (Fot.: Zbigniew Masternak)
 
 
Imieniny:
Bernarda i Bazylego
Wszystkiego najlepszego!