– Latanie to coś ekstremalnego, jest w tym dużo adrenaliny. Ten sport daje wielkie zadowolenie i satysfakcję, bo człowiek pokonuje swój strach i swoje ograniczenia – mówi Andrzej Włodarczyk, wiceprezes Aeroklubu Regionalnego w Pińczowie. Loty szybowcowe odbywały się tutaj już na początku XX wieku, a dziś Pińczów jest prężnym ośrodkiem sportów lotniczych.
Pasja i chęć latania
– Nie wiem, czym to jest uwarunkowane, może brak jakiegoś genu albo jego obecność – żartuje Andrzej Włodarczyk. – Od dziecka po prostu bardzo marzyłem o lataniu. To, co robię już ponad trzydzieści lat to właśnie realizowanie marzeń z dzieciństwa, które stały się pasją na całe życie. Zacząłem tradycyjnie, od modelarstwa, potem były przygody z amatorskimi konstrukcjami latającymi, następnie latanie na lotni, na motolotni.
Andrzej Włodarczyk pierwszy raz oderwał się od ziemi gdy był nastolatkiem. Przeleciał na lotni nad głowami ludzi i wtedy, jak mówi, po prostu „wsiąkł" w ten sport. Było to w latach 70. podczas zawodów latawców i modeli szybowców odbywających się w Krakowie. Lotniarstwo było wówczas w Polsce czymś nowym i nieznanym. Grupa pilotów prezentowała na tych zawodach sprzęt oraz opowiadała o swojej pasji.
– Jako modelarz pobieżnie znałem już ten temat z literatury lotniczej, byłem nim podekscytowany i zafascynowany, a tu nagle pojawili ludzie, którzy to robią w Polsce. Oczywiście z kolegami „przyczepiliśmy się" do tej grupy. Po raz pierwszy tego dnia poleciałem na lotni samodzielnie. Lądowanie nie było może wzorcowe, ale, lecąc te kilkanaście sekund, przeleciałem nad ludźmi, którzy mieli zadarte głowy i na mnie patrzyli.
Pińczowski ośrodek z tradycjami
Tradycje lotnicze w Pińczowie sięgają początków XX wieku, kiedy odbywały się tam loty szybowcowe. Szkolenia lotników prowadzono na pińczowskim lotnisku jeszcze przed II wojną światową. Obecnie Pińczów jest znanym ośrodkiem sportów motolotniowych i paralotniowych.
Aeroklub Regionalny jest stowarzyszeniem stworzonym przez grupę pasjonatów, miłośników sportów lotniczych, pilotów. Obecnie liczy około 40 członków. Latają na lotniach, paralotniach, motolotniach i na samolotach ultralekkich.
Lotniarz
Lotnia to prosta konstrukcja składająca się ze szkieletu, skrzydła i uprzęży dla pilota. Pierwszy projekt lotni wykonał Leonardo da Vinci. Sterowanie lotnią odbywa się dzięki zmianie położenia środka ciężkości.
Paralotniarz
Paralotnia składa się z miękkiego skrzydła z uprzężą, przymocowaną do niego za pomocą linek i taśm. Sterowanie odbywa się za pomocą sterówek zamocowanych do krawędzi skrzydła. Ich końce zakończone są uchwytami, które pilot trzyma w dłoniach. Paralotnia może być wyposażona w napęd silniczkowy.
Motolotniarze nad Pińczowem
Motolotnia to odmiana lotni wyposażona w silnik. Składa się ze skrzydła, do którego podwieszony jest wózek. Sterowanie motolotnią odbywa się przez przemieszczanie środka ciężkości.
„Odlot" czy maksymalna koncentracja?
To zależy. Od usposobienia, temperamentu pilota, ale najbardziej od sytuacji. Inaczej się lata na zawodach sportowych, które wiążą się z rywalizacją – wtedy koncentracja na celach i zaplanowanych zadaniach jest najważniejsza.
Inna jest specyfika lotów rekreacyjnych. – Są wspaniałe momenty, delektowanie się przestrzenią, wolnością, swobodą, wysokością, widokami, czy nawet tym, że koło nas, w tzw. kominie termicznym, krąży jastrząb lub bocian. To jest frajda niebywała – mówi Andrzej Włodarczyk. Im kunszt i technika pilotażu są lepsze, tym więcej jest takich momentów.
Oczywiście przy lataniu rekreacyjnym koncentracja też jest potrzebna, by umiejętnie wyszukiwać i wykorzystywać prądy wznoszące, żeby utrzymać się na jakiejś wysokości nawet kilka godzin. Jest to dużą sztuką, szczególnie w przypadku tych rodzajów lotni, które nie mają napędu silnikowego, są wyholowane przez motolotnię na pewną wysokość, a potem, po odczepieniu, muszą utrzymać się w powietrzu.
– Dla mnie to naprawdę niesamowite, że ludzie mogą latać jak ptaki, bo latanie bez silnika, na szybowcach, paralotniach czy lotniach jest takie właśnie „ptasiopodobne". Ptaki potrafią się utrzymać w powietrzu, nie machając skrzydłami przez kilka godzin. Ludzie również, nie mając silnika, mogą przelecieć dystans nawet siedmiuset kilometrów, bo tyle wynosi rekord światowy.
Standardowy przelot rekreacyjny dla członków pińczowskiego klubu to stukilometrowy dystans tzw. trójkąta – z Pińczowa do Kielc, z Kielc do Buska, i z Buska z powrotem do Pińczowa. By uniknąć problemów logistycznych z przewożeniem sprzętu, lotniarze starają się wylądować na tym lotnisku, z którego wystartowali. Ale wiele zależy też od warunków atmosferycznych i od tego, czy prądy wznoszące akurat sprzyjają.
„Ptaki latają tak dobrze, bo nie mają pilota"
Tak się żartuje w środowisku lotniczym. Ptakom oczywiście wystarczają naturalne predyspozycje oraz instynkt. Jednak w przypadku pilota, któremu nie pomaga anatomia i fizjologia, wiedza teoretyczna jest niezbędna do tego, żeby długo utrzymać się w powietrzu i uniknąć sytuacji niebezpiecznych.
– Mnie się do tej pory udało takich sytuacji uniknąć. Niebezpieczne może być na przykład latanie pod chmurą, bo taka chmura może się przekształcić w chmurę burzową. Jeśli pilot nie ma odpowiedniej wiedzy, nie potrafi ocenić sytuacji i uciec z takiego miejsca, tylko nieświadomie będzie korzystał z tych silnych prądów wznoszących, może się to bardzo źle dla niego skończyć.
Latanie, jak podkreślają lotnicy, „nie jest dane człowiekowi od Boga", więc loty nawet na prostych konstrukcjach wymagają dużej wiedzy, znajomości reguł oraz zasad, których jest mnóstwo. – Na pewno różni się to od jazdy rowerem. Tak jak użytkownik ruchu drogowego musi poznać zasady poruszania się po drogach, tak samo pilot. A potem jeszcze musi nabrać doświadczenia.
Nie obejdzie się bez wysiłku i wyrzeczeń
Są ludzie, którzy tylko próbują jazdy konno, skoków spadochronowych czy latania na motolotni, a następnie odchodzą od tego. Inni trwają w tej pasji przez kilkadziesiąt lat. Niektórzy młodzi adepci sportu paralotniowego czy lotniowego, którzy zaczynali lotniczą przygodę w Aeroklubie Regionalnym, są dziś pilotami komunikacyjnymi, pracują w branży lotniczej jako inżynierowie, studiują lotnictwo.
By można latać samodzielnie, trzeba uzyskać świadectwo kwalifikacji pilota paralotni lub motolotni, zwane potocznie licencją. Taki dokument wystawia Urząd Lotnictwa Cywilnego, oczywiście po zdaniu przez kandydata egzaminu na pilota. Przed szkoleniem każdy adept zainteresowany zdobyciem licencji przechodzi badania lotniczo-lekarskie.
– Niektórzy po prostu muszą latać. Dla tego celu są gotowi włożyć wiele trudu w szkolenie i ponieść wiele wyrzeczeń związanych później z zakupem sprzętu – mówi Andrzej Włodarczyk. Może to być koszt średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
– Nie ma już takich emocji jak na początku latania, bo przychodzi rutyna, ale też jest wielka satysfakcja, że można się było długo w powietrzu utrzymać, dalej polecieć albo jakąś trasę pokonać szybciej niż poprzednim razem. Ja pływam na żaglówkach, jeżdżę na nartach, ale żaden z tych sportów, których spróbowałem, nie dawał mi takiej dużej satysfakcji jak latanie – podkreśla.
Szczegóły dotyczące szkoleń można znaleźć na stronie Aeroklubu Regionalnego w Pińczowie. W ofercie Aeroklubu są również kursy i warsztaty modelarskie dla dzieci.
Joanna Majewska
Fot. www.arp.pinczow.com