Ryszard Zbróg, prezydent SIPH
– Panie Prezydencie, najwięcej pieniędzy z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka zdobywają na swoje projekty przedsiębiorcy z największych polskich metropolii. Z danych za pierwsze półrocze b. r. wynika, że województwo świętokrzyskie raczej nie należy do czołówki. Mamy duży powód do niepokoju?
– Powodów do niepokoju nie ma co ukrywać, bo jeśli nasz region w latach 2007-13 nie wykorzysta szansy, by osiągnąć poziom rozwoju, który pozwoli konkurować na globalnym rynku, to będzie oznaczało, że nie wykorzystaliśmy wejścia Polski do Unii. Przyszły okres, 2014-20 będzie okresem rywalizowania i do tej rywalizacji trzeba być przygotowanym. Firma, która chce być konkurencyjna, musi zmieniać technologie, zarządzanie, produkty czy usługi. Nasz region jest przede wszystkim regionem pozyskiwania surowców. Nie mamy firm o wysokim poziomie technologii, w związku z tym jeśli konkurują ze sobą projekty innowacyjne z innych regionów – w dziedzinie produkcji maszyn, urządzeń, leków, to te projekty uzyskują większą liczbę punktów przy ocenie. Ale nie jest tragicznie. Ilość składanych wniosków przez świętokrzyskich przedsiębiorców jest proporcjonalna do populacji w naszym regionie – to 2,5-3 procent wszystkich projektów zgłaszanych do Innowacyjnej Gospodarki.
– Staropolska Izba Przemysłowo-Handlowa jest instytucją wdrażająca w regionie świętokrzyskim Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. Na pewno ma Pan orientację, jakie innowacje wdrażają świętokrzyscy przedsiębiorcy.
– Najbardziej popularne u nas działania to rozwijanie e-biznesu, usługi elektroniczne i produkcja biopaliw, wdrażanie programów eksportu. Natomiast tam, gdzie mamy projekty inwestycyjne, oparte na nowoczesnych technologiach, może mamy mniejsze szanse, ale też są obecnie w województwie realizowane ciekawe projekty, m. in. w przemyśle ceramicznym, w produkcji energii odnawialnej, bo przecież wytwarzanie energii z paliw odnawialnych to obecnie jeden z najważniejszych kierunków innowacyjnego rozwoju gospodarki. Pieniądze z POIG jeszcze się nie skończyły i warto po nie sięgać.
Organizujemy szkolenia przedsiębiorców, promujemy program, zachęcamy ich. Prowadzimy w województwie regionalny punkt konsultacyjny, który świadczy doradztwo dla tych wszystkich, którzy interesują się rozwojem własnego przedsiębiorstwa.
– Dlaczego innowacyjność firmy jest taka ważna?
– Moja działalność w Izbie jest związana z moim osobistym przekonaniem, że życie jest to proces zmieniający się i że te zmiany powinny być nacechowane innowacyjnością, czyli powinny owocować lepszą jakością. Moją misją jest uświadamiać wszystkim coś, czego doświadczyłem osobiście: jeżeli jest się przedsiębiorcą, to nie można widzieć swojej przyszłości optymistycznie, jeśli nieustannie nie myśli się o zmianach produktowych i procesowych. Inaczej konkurencja w krótkim czasie zweryfikuje mój produkt, moje koszty i perspektywa takiego przedsiębiorcy, który się nie zmienia, jest przewidywalna – trzeba mieć świadomość, że wcześniej czy później będzie bankrutem. Więc człowiek musi być otwarty na zmiany. I ja podobnie patrzę na wszystko, z czym się zderzam, z czym mi przychodzi obcować i prywatnie, i z tytułu pełnionych funkcji. W gruncie rzeczy jestem głęboko przekonany do tych treści, które proponuje Unia Europejska i jestem jednocześnie zdecydowany, żeby tu, w swoim otoczeniu działać tak, aby te innowacje były widoczne w samej Izbie i żeby proponować przedsiębiorcom w swoim otoczeniu tego rodzaju postawy, poglądy. Po prostu lubię krzewić ideę rozwoju.
– Otwartość na zmiany i przekonanie, że życie jest ciągłą zmianą, że trzeba przewidywać problemy, to idee, które ceni Pan również w życiu prywatnym? Czy to jest Pana filozofia życiowa?
– Tak jest. Jakiś człowiek konserwatysta, tradycjonalista, nieotwarty na zmiany nie miałby pola działania w tej instytucji. Tutaj trzeba samemu dać dobry przykład i skutecznie tę filozofię ciągłego rozwoju wdrażać. Ja się strasznie boję o to, jak będzie wyglądała przyszłość, gdyby na przykład Unia przyjęła taką strategię na lata 2014-20, że zmniejszy środki na politykę spójności. Ważne, żebyśmy teraz wykorzystali środki na rozwijanie potencjału innowacyjności, byśmy mogli być w przyszłości konkurencyjni.
– A jakie są Pana pasje pozazawodowe?
– Piłka ręczna i piłka nożna, dwie dziedziny, które w naszym województwie osiągnęły najwyższy poziom, więc staram się chodzić na mecze. Poza tym lubię dbać w wolnych chwilach o to, co mam – domek jednorodzinny, domek letniskowy; poświęcam na to sporo czasu. Poza tym lubię podróżować i interesuje mnie wszystko, co wiąże się z architekturą, z budownictwem, z historią, mam wiele książek na ten temat. Lubię też kontakt z naturą, z przyrodą. Kiedy żył teść i miał gospodarstwo rolne, to uczestniczyłem we wszystkich pracach, znam się na tym i wszystko, co wiąże się z rolnictwem, też jest moją pasją. Interesuję też bardzo miastem Kielce, jestem w kilku komisjach rewitalizacji i monitorowania rozwoju miasta. Staram się nie wpływać obezwładniająco w tych gremiach, bo mam i możliwości osobiste, i wiedzę, żeby wszędzie zdominować wszystkich, ale nie robię tego. Patrzę na życie w taki sposób, że każdy ma swoje pięć minut i jedni powinni wspierać innych, którzy w tym czasie są aktywni i decydują o różnych sprawach. Jest wiele kwestii, które mnie pochłaniają. Codziennie coś się dzieje, więc tego czasu wolnego mam bardzo mało.
– Przy tak ogromnej aktywności pewnie ma Pan jakiś swój sposób na „doładowanie akumulatorów”?
– Mam pieska, domowo-podwórkowego. To owczarek niemiecki, bardzo mądre stworzenie, ma na imię Puma. Śpię dobrze. Nie mam czasu na jakieś fobie, moją energię wyczerpuje moja działalność. Kiedyś przeżywałem wiele osobistych napięć, na przykład w czasie "walki o województwo”; to był bardzo trudny okres. W pewnym momencie byłem sam, a środowisko przedsiębiorców mnie mobilizowało do działania, bo wiedzieli, co brak województwa oznaczałby dla Kielecczyzny i jak byłby finał. Trzeba było zbudować strategię, zmobilizować różne środowiska i ten stres, że przegramy, był ogromny. Gdybyśmy nie byli województwem, to wielu ludzi sobie nie zdaje sprawy, w jakim punkcie byłby dziś nasz region i jakie byśmy ponosili konsekwencje. Dziś też zawsze mam o czym myśleć, ale jak tylko mam wolną chwilę, to staram się odciążać umysł od wszystkich problemów. Najwięcej czasu oczywiście pochłania praca. Mogę powiedzieć krytycznie, że zbyt wiele czasu i uwagi poświęcałem oraz nadal poświęcam pracy. Ale działalność dla dobra wspólnego też jest dla mnie czymś bardzo, bardzo ważnym.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Majewska